Byłam na kilku koncertach Zalewskiego, ale występ w Poznaniu był najlepszy. Wpływ miało na to miejsce- klub Blue Note o jazzowym i przytulnym klimacie. Oczywiście nie mogło odbyć się bez przygód. W koncertowym sklepiku Zalefa do kupienia jest flaga, przeznaczona do wymachów w czasie występu. Naturalnie zabrałam ją do klubu, ale ze względu na bezpieczeństwo nie wpuszczono mnie z kijem. Dobrze, że tak się stało! Takie narzędzie w moich rękach podczas koncertu może być niebezpieczne. :P
Przed Krzysztofem w roli supportu wystąpił Swiernalis. Muzyk, który zapowiada się bardzo dobrze na przyszłość. Jego utwory opierają się w większości na partiach gitarowych. Przypomina mi trochę Nicka Cave'a. W garniturku, meloniku, okularach typu Lennon z gitarą przy boku. Widać i słychać, że zarówno jego stylizacja jak i twórczość jest przemyślana. Muzyka przypominająca jazz czy bliues zahaczająca o rock. Trudno to jednoznacznie określić. Nie jest ani spokojna, ani żywiołowa. To po prostu trzeba posłuchać! Z całego serca polecam wam twórczość Pawła Swiernalisa-wspaniały artysta i ciepły człowiek. Myślę, że jeszcze tu się pojawi.
Swiernalis. Nawet z wyglądu przypomina Nicka Cave'a |
Na sam początek z grubej rury! Zespół zaczął od "Jak dobrze". Utwór został nagrany wspólnie z Natalią Przybysz. Wszyscy śpiewali słowa refrenu. Nie zabrakło popisowej solówki Krzysztofa na gitarze.Publiczność przywitała zespół gromkimi brawami i gwizdami.
Następnie mój ulubiony "Uchodźca". Piosenka bardzo kontrowersyjna. Początkowo miała inny tekst niż na albumie. Kluczowy jest refren!(poniżej pierwowzór, jeszcze z czasu solo actów). Riff jak i bębny tutaj są nieziemskie. Idealny utwór na koncert. Rozgrzewa publiczność do czerwoności. Ciężko przy takim czymś stać jak kłoda.
Zalef nie zwalniał tempa i zagrał "Chłopca". Jak sam powiedział, piosenka autobiograficzna z perspektywy małego Krzysztofa. "Nie zostało po mnie nic/nie nazywa się mną plac" to bardzo mocne słowa. Na początku melodia poważna zmienia się w żywiołową w mocnym akcentem klawiszy. Przypomina to trochę Kombii.
W przerwach między utworami Krzysiek nauczył widownię nowej przygrywki-refren Natural Blues Moby'ego w polskiej wersji. To jest świetne! Odblokowuje i motywuje ludzi do wspólnej zabawy. "O Panie, kłopoty mam"-brzmi to trochę jak piosenka kościelna, ale jak powiedział Krzysztof-my żadnych problemów nie mamy.
Czas na piosenkę o miłości! "Gatunek" z albumu Zelig. Żywiołowa,pozbawiona romantyzmu. Miłość potrzebna jest po to, aby gatunek trwał. Niestety, ekipa miała problem z gitara akustyczną. Po kilku minutach podłączono niezbędny instrument i można było grać. Fani z entuzjazmem odbierali starsze utwory.
Przyszedł czas na "Ósemkę"-tajemnicza kompozycja oparta na klawiszach. Publiczność odpłynęła. Magia- to chyba jedyne słowo, które przychodzi mi na myśl. Elektronika i solówka na gitarze na końcu sprawiają, że utwór jest niepowtarzalny. Według mnie tekst jest o uzależnieniu od muzyki. Nie da się bez tego żyć.
"Folyn"-anglojęzyczna piosenka z "Zeliga". Pełna energii,o miłości. Krzysztof zadedykował ją z żartem dla obcojęzycznych słuchaczy, którzy przypadkiem znaleźliby się na jego koncercie. Świetny hit z lekko jazzowym akcentem.
"Spaść" to spokojna gitarowa ballada. Ludzie śpiewali refren razem z artystą. Wokalista popisał się swoim słynnym piskiem między zwrotką a refrenem, co przeprawiło wielu o gęsią skórkę.
Następnym utworem był "Podróżnik". Poradził nam, aby nie odkładać swoich marzeń, w przeciwieństwie do tytułowego bohatera. Pewnego dnia będzie za późno. Na te słowa publiczność zaczęła klaskać. Po raz kolejny miał okazję do pokazania swoich gitarowych umiejętności.
Przyszedł czas na największy hit-"Miłość, Miłość". Publika oszalała z radości! Razem z Krzysztofem śpiewano. Nie krył radości. Śmiał się przez całą piosenkę. To jeden z najpopularniejszych utworów artysty. W ciągu tygodnia zdobył milion wyświetleń na YouTube. Pomógł w tym teledysk z udziałem Natalii Przybysz inspirowany Mariną Abramovic.
"Luka" to pierwszy singiel z płyty "Złoto". Czuć tu jeszcze wpływ "Zeliga". Wszyscy rozpoznali charakterystyczne klawisze i grzechotkę. Widownia błogo śpiewała i tańczyła.
Prawdziwy oldschool i relax! "RY55" to rapowa aranżacja. Zalewski przed wykonaniem utworu, zrobił mały freestyle po niemiecku oraz piszczącym głosem odśpiewał refren"Milkshake".
"Na drugi brzeg" to ostatnia piosenka. Jak zawsze wykonana bezbłędnie! Świetny jest riff prowadzący. Krzysztof opowiedział swoją historię z prawkiem. Utwór idealnie komponuje się z "Polsko". Trudno było znaleźć osobę, która nie tupałaby nogą przy tej kompozycji.
Po koncercie publiczność śpiewała "O Panie, kłopoty mam". Niesamowite jak wszyscy się zgrali. Po kilku powtórzeniach, Zalewski wrócił na scenę, niezmiernie uradowany.
Na bis Krzysiek zaprezentował już swój legendarny cover "Kiss" Prince'a. Porwał publiczność. Historia tego wykonania sięga do solo actów. Zaczął wykonywać ją po śmierci artysty. Zaangażowanie jest wielkie,bo sam gra na perkusji przy tym utworze jednocześnie śpiewając. Minus tego kawałka jest jeden- trwa zdecydowanie za krótko! (poniżej wykonanie z Torunia)
Po takim szaleństwie, czas na uspokojenie-"Zboża".
Na koniec Zalewski zagrał na organach "Miłość Miłość" śpiewając razem z publicznością. Kameralne wykonanie skradło serce wszystkich, a szczególnie zakochanych. Przytulanie i pocałunki trwały przez cały utwór.
Trzymajcie się gorąco kochani! Wybaczcie moją długą nieobecność, wracam już do normalności! Peace!
Po prawej stronie wasza reporterka :D |
Pamiętam go z Idola, ale potem gdzieś mi zniknął. Głos jak zawsze świetny, więc chętnie go kiedyś posłucham na żywo :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie :)
http://bartosz-po-prostu.blog.pl
Gratuluję udanej zabawy. U mnie teraz nastała przerwa między koncertami, następny najprawdopodobniej dopiero w sierpniu. Ostatnio byłam na koncercie Organka, stałam w drugim rzędzie i liczyłam, że ktoś mi zrobi zdjęcie, jednak nie fotografowano publiczności. A zrobiłam się na bóstwo, ech... ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Świetna relacja,podoba mi się ten wpis <3
OdpowiedzUsuń